Odbierasz wynik badania nasienia i widzisz, że dominuje w nim kolor czerwony, czyli większość parametrów nie spełnia określonych norm. Co teraz? Czy to przekreśla szanse na zostanie tatą? I co z tą liczbą plemników – czy ona faktycznie ma tak istotne znaczenie? Jak zatem poprawić jakość i ilość nasienia? Tym razem dr Łukasz Kupis – androlog, urolog, specjalista w leczeniu niepłodności męskiej (drkupis.pl) – odpowiada na pytania, które najbardziej was nurtują. W tym odcinku jest też mowa o niskim poziomie testosteronu, najczęstszych przyczynach niepłodności męskiej, a także o tym, czy nadmiar aktywności może zaszkodzić. Posłuchaj, jak omawia się tego typu zagadnienia w gabinecie u androloga.
Plan odcinka
- Jak poprawić jakość i ilość nasienia?
- Najczęstsze przyczyny niepłodności męskiej
- Morfologia plemników
- Czy niesteroidowe leki przeciwzapalne (NLPZ) wpływają na parametry nasienia?
- Czy po przeziębieniu trzeba poczekać ze staraniami?
- Sukces pomimo beznadziejnej sytuacji
- Nadmiar aktywności a jakość nasienia
- Niedobór testosteronu
- Trzymanie nóg w górze po stosunku – czy to ma sens?
- Czy lubrykanty mogą negatywnie wpływać na nasienie?
Transkrypcja podcastu Akademii Płodności
Cześć, tu Ania i Zosia. Wspólnie tworzymy Akademię Płodności, w której towarzyszymy parom
starającym się o dziecko.
Ania: Dzień dobry w kolejnym podcaście.
Zosia: Dzień dobry, dzień dobry. Dzisiaj w naszym podcaście mamy wspaniałego gościa, którym jest…
Dr Łukasz Kupis: Dzień dobry.
Zosia: …pan dr Łukasz Kupis. To jest ten moment, w którym, doktorze, przekażemy ci mikrofon, żebyś mógł powiedzieć słuchaczom kilka słów o sobie. Kim jesteś i czym się zajmujesz?
Dr Łukasz Kupis: Witam serdecznie, Łukasz Kupis. Jestem urologiem, a ostatnio to już głównie, częściej i też nie ukrywam, że chętniej – andrologiem. A z zamiłowania również mikrochirurgiem. To dwie rzeczy, które ze sobą się łączą przynajmniej w moim przypadku w sposób nierozerwalny. I chyba tak naprawdę tyle z kwestii bardziej formalnych.
Ania: A z kwestii nieformalnych możemy wam zdradzić, że nagrałyśmy już z doktorem podcast, który wam tutaj podlinkujemy. Bardzo wam się on podobał, dlatego bardzo się cieszymy, że możemy gościć doktora ponownie. Będziemy mówić o wielu różnych ciekawych rzeczach, m.in. o powtarzających się pytaniach, które zostawiłyśmy w naszej społeczności w okienku Q&A.
Zosia: Które nasza społeczność zostawiła – wy zadaliście pytania.
Ania: A, tak.
Zosia: My zostawiłyśmy wam okienko, a wy zostawiliście nam pytania i teraz przekażemy je panu doktorowi. Prosimy o odpowiedzi na nie.
Ania: Zaczynamy?
Zosia: Zaczynajmy. Czy pan doktor jest gotowy na tę serię pytań?
Dr Łukasz Kupis: No mam nadzieję. Aczkolwiek dołożymy wszelkich starań – może wspólnymi siłami uda się znaleźć odpowiedzi na pytania, które są nie tyle, co trudne, ale często podchwytliwe. Ale dobrze.
Jak poprawić jakość i ilość nasienia?
Ania: Pierwsze pytanie: jak poprawić jakość i ilość nasienia?
Dr Łukasz Kupis: Pytanie jest bardzo ogólne oczywiście. Zawsze zaczyna się od szerokiej rozmowy. Zawsze zapraszam pacjentów, mężczyzn, którzy chcą o swojej płodności porozmawiać, do rozmowy, zatrzymania się na chwilę, przyjrzenia się temu, jak oni i ich organizm funkcjonują na co dzień.
W ostatnich latach bardzo dużo się mówi o tym, jak ta męska płodność z roku na rok jest coraz słabsza i leci na łeb, na szyję. W tym do pewnego stopnia jest trochę prawdy. Warto na to spojrzeć przede wszystkim z punktu widzenia stylu życia, który ostatnio jest taką zdobywającą niestety coraz większy udział przyczyną męskiej niepłodności, pogarszania się męskiej płodności. Bo chorób, które od dawna wiedzieliśmy, że mogą negatywnie wpływać na męską płodność, jak nowotwory, chemioterapia, żylaki powrózka nasiennego, jest tak samo dużo, jak było. Te przyczyny swój udział mają niezmiennie duży. Ale to, co rośnie, i na co zapominamy zwrócić uwagę, to styl życia. O nim się niby dużo mówi, ale cały czas wielokrotnie z pacjentami trzeba temat omówić.
Styl życia ma znaczenie
Dr Łukasz Kupis: Zawsze z pacjentami siadam i rozmawiamy szeroko o różnych rzeczach. Znakomita większość mężczyzn, jak się z nimi usiądzie, okazuje się, że ma w sobie więcej niż jedną potencjalną przyczynę, z której powodu ta płodność jest słabsza, niższa. Oczywiście widzimy to z jednej strony w postaci badania nasienia, które jest podstawowym narzędziem w ocenie męskiej płodności. Ale przede wszystkim patrzymy na skuteczność, na szansę, aby doczekać się potomstwa, już mniej patrząc tylko na same cyfry, które są ujęte w tabeli zawartej w badaniu nasienia. W związku z czym to nie jest tylko kwestia tego, że chcemy patrzeć na mężczyznę dzisiaj trochę szerzej, ale również wypada. Są to sytuacje i konfiguracje bardziej złożone, niż nam się wydaje.
Tak że zawsze patrzymy indywidualnie, szeroko. Co się da, mówiąc krótko, punktujemy na samym początku i zaczynamy z tym – na tyle, na ile jest to możliwe – pracować. Zawsze warto przede wszystkim wiedzieć, na czym stoimy. Wiedzieć, czy mamy coś, co możemy zmienić, a co wpływa na męską płodność. A jeśli tak, to chyba warto.
Najczęstsze przyczyny niepłodności męskiej
Ania: Czy możemy poznać trzy najczęściej spotykane przyczyny niepłodności męskiej, z którymi pan doktor się spotyka? Albo nawet nie trzy, bo jeżeli są cztery, to chcemy je znać.
Dr Łukasz Kupis: Ta niechlubna, najczęstsza to tzw. niepłodność idiopatyczna, której nikt z nas nie lubi, nikt z nas nie chce jej tak naprawdę usłyszeć. To jest ta, której podłoża po prostu nie rozumiemy. Być może jeszcze, być może potrzeba lat rozwoju medycyny, żeby się gdzieś tam o tej płodności dowiedzieć więcej. Ale tej nie lubimy wymieniać, nie chcemy tego robić, bo na tę wiemy, że nie mamy wpływu. To jest taki moment bezradności.
Dużo chętniej mówimy o tym, co możemy zmienić. Zdecydowanie najczęstszą, modyfikowalną przyczyną męskiej niepłodności są żylaki powrózka nasiennego. To jest choroba, której historia sięga już przeszło dwa tysiące lat, ale dopiero od kilkudziesięciu udowodniliśmy, że operacja u mężczyzn z obniżoną płodnością ma zdecydowany sens.
Morfologia plemników
Ania: Do żylaków powrózka jeszcze wrócimy. Pytanie jeszcze od naszych obserwatorek. Często się ono pojawia i dotyczy tego, czy możemy mówić przy nieprawidłowej morfologii o obniżonej płodności. Chciałybyśmy wejść głębiej w ten wskaźnik. Czy osoby, które będą słuchać tego podcastu, mają się obawiać, jeżeli widzą tam zero świecące na czerwono, czy mogą coś z tym zrobić, czy warto takie badanie powtórzyć? A jeżeli tak, to po jakim czasie?
Dr Łukasz Kupis: Trochę liczyłem, że pojawi się morfologia, bo to jest najgorętszy temat. W sposób oczywisty żaden inny parametr odbiorców tych wyników nie budzi tak dużo emocji jak informacja, że tylko dwa procent pańskich plemników jest prawidłowa, a reszta jest fatalna. Absolutnie to rozumiem, aczkolwiek moją rolą jest przede wszystkim to, aby te emocje – w tym wypadku najczęściej niepotrzebne – trochę hamować, poukładać i wyjaśnić.
Morfologia – parametr mówiący o tym, czy plemnik wygląda prawidłowo, czy nie, czy prawidłowo jest zbudowany, czy zawiera wszystkie elementy i czy wyglądają one tak, jak powinny – niestety dość często jest parametrem, który pokazuje się na czerwono. Norma narzucona w ostatnich wytycznych WHO to poziom czterech procent, czyli niespecjalnie wysoki. I to już samo w sobie powinno dawać do myślenia, że w opinii Światowej Organizacji Zdrowia raptem co 25 plemnik musi być prawidłowy, żeby badanie uznać za prawidłowe. Niezbyt wyśrubowane normy, niezbyt wygórowany poziom, który trzeba osiągnąć – upraszczając. W dużej kontrze do tego jest chociażby cykl produkcyjny komórek rozrodczych u kobiet, gdzie jedna komórka jajowa raz w miesiącu to ta doskonała. Tutaj, u mężczyzny, bardzo sprowadzając to do parteru, jest bardzo hurtowa produkcja, ale jakże z założenia obarczona niedoskonałością.
Każda pozytywna zmiana ma znaczenie
Dr Łukasz Kupis: Szczęśliwie ten parametr nie wymaga aż tak dużo emocji od jego odbiorcy. Oczywiście jest parametrem, który powinien być prawidłowy. Aczkolwiek ja go przynajmniej interpretuję i zachęcam do takiej interpretacji nieco mniej zero-jedynkowej czy radykalnej, jak pozostałe parametry czy chociażby liczba plemników, koncentracja, ruchliwość tych komórek rozrodczych.
Jest to parametr, który zdecydowanie wydaje się mieć najmniejszą siłę w prognozowaniu sukcesu w zostawaniu ojcem. Tak samo jak wszystkie inne parametry, które będą się świeciły potencjalnie na czerwono, dla mnie zawsze jest to motywatorem do tego, żeby zatrzymać się na chwilę, zrobić diagnostykę, spojrzeć, jak się funkcjonuje, czy można coś zmienić itd.
Parametry to jedno i to jest zawsze główne narzędzie, tło do rozmowy z mężczyzną, ale pamiętajmy, że jego docelowo nie interesuje świetna jakość nasienia. To tak naprawdę tylko stos cyfr. Głównym celem mężczyzny, który sam lub ze swoją partnerką przychodzi do mnie czy do kogokolwiek, kto ma pomóc w zakresie płodności, jest to, żeby były dzieci. Tak naprawdę nie interesuje go jaka jest jakość nasienia, jeżeli będzie miał potomstwo, na którym mu zależy. Jeśli tak na to patrzymy, to zawsze mówię, że każda pozytywna zmiana, poczynając od stylu życia czy nawyków dnia codziennego, czy zmieniając pewne nieprawidłowości, które uda się znaleźć w męskim organizmie, to zawsze poprawa szans na zostanie tatą. W związku z tym dążymy do płodności, tylko w takim ujęciu lepszej, skutecznej, w ujęciu bardziej życiowym niż tylko cyfry.
Holistyczne spojrzenie
Dr Łukasz Kupis: Nigdy jednego parametru wybiórczo z tego badania nie interpretuję. „Ma pan złą morfologię, musimy to poprawić”. Zawsze wydaje mi się, że powinno się patrzeć na to badanie nasienia holistycznie, czyli całościowo. Potem dokłada się to badanie do historii, którą opowiada mężczyzna, para siedząca przed nami. Może się okazać, że to, co w jednej konfiguracji jest świetnym wynikiem i dobrze rokuje i powinno się dać takiemu mężczyźnie szansę, u innego może oznaczać coś zupełnie innego, bo stoi za nim inna historia. Trzeba wtedy inaczej zaplanować postępowanie.
Tak że morfologią, jeżeli w ogóle, martwimy się nieco mniej niż pozostałymi parametrami, ale warto na nią zwrócić uwagę. Jeśli jest nieprawidłowa, to zawsze jest to powód do diagnostyki, spotkania ze specjalistami, którzy tę płodność mogą pomóc nazwać i poprawić ewentualnie. I interpretujemy to wszystko indywidualnie. To pewnie słowo, które będzie dzisiaj padało często. Ale jak najbardziej interpretujemy wyniki pod kątem danej historii, danego mężczyzny, który siedzi przed nami.
Czy liczba plemników ma istotne znaczenie?
Ania: Mam pytanie jeszcze odnośnie do tych parametrów. Czy jest jakiś jeden parametr, na który powinniśmy zwrócić uwagę, czy patrzymy zawsze holistycznie? Na przykład czy parametrem, który może przekreślić szansę, jest liczba plemników?
Dr Łukasz Kupis: Nie, absolutnie. Zawszę patrzę na to badanie całościowo, bo nie ma takiego jednego parametru, który by powiedział, że absolutnie nie. Tych testów – poza podstawowym, nazywanym przezornie rozszerzonym badaniem nasienia, bo to rozszerzone zawiera w sobie ocenę morfologii – jest jeszcze kilka do wyboru i one też pewnie się gdzieś dzisiaj pojawią. I też wiele z nich bywa interpretowanych bardzo zero-jedynkowo, bardzo indywidualnie. Ale dla mnie, nawet po dołożeniu tych dodatkowych testów, zawsze ocenia się to całościowo i zawsze rozmawia się z mężczyzną. Ta konfiguracja zawsze jest indywidualna. Nie ma dwóch takich samych sytuacji. Nigdy bym nie powiedział mężczyźnie, że jeżeli jeden parametr ma nieprawidłowy, to przekreśla to ostatecznie jakiekolwiek szanse.
Azoospermia
Dr Łukasz Kupis: Wiadomo, że oddzielnym problemem jest rozpoznanie azoospermii, czyli całkowitego braku plemników. I to wydawałoby się, że jest beznadziejną sytuacją, która absolutnie nie daje żadnych szans.
Tutaj dwie ważne informacje: po pierwsze nie jest to aż tak rzadkie rozpoznanie, bo dotyczy to prawie co 10 mężczyzny, który boryka się z problemem niepłodności. Czyli spora grupa, 10 procent tych mężczyzn ma takie wyniki, same zera z góry na dół. Tym bardziej wydawałoby się to fatalną sytuacją, ale u wielu z nich udaje się rozwiązać ten problem i jednak uzyskać te plemniki. To bardzo szeroki temat, jak poradzić sobie z azoospermią. Ale nawet takiemu mężczyźnie na samym początku pojawiającemu się w gabinecie u androloga z jednym wynikiem badania nasienia, na pewno nie powiem, że to koniec. To jest tym bardziej zachęta to tego, żeby tę diagnostykę prawidłowo w sposób indywidualny zaplanować i w miarę sprawnie poprowadzić, żeby jak najszybciej zacząć wprowadzać zmiany i mu pomóc. Żeby też w tej konkretnej konfiguracji tym bardziej nie tracił czasu.
Czy niesteroidowe leki przeciwzapalne (NLPZ) wpływają na parametry nasienia?
Zosia: Doktorze, to teraz ja mam pytanie. Temat gorący, bo sezon przeziębień w rozkwicie. Czy leki NLPZ przyjmowane przez mężczyzn, np. podczas przeziębienia czy gorączki, mogą mieć negatywny wpływ na parametry nasienia?
Dr Łukasz Kupis: Mogą mieć, oczywiście. Generalnie lista leków, które mogą potencjalnie wpływać negatywnie na męską płodność, jest ogromnie długa. Ale oczywiście zawsze trzeba znaleźć balans. Pytanie, co jest gorsze: czy tydzień gorączki i samodzielnej próby walki z przeziębieniem czy inną chorobą, czy przyjęcie dwóch–trzech tabletek, zależnie od tego, jaka jest nasza potrzeba. Tych leków, które mogą negatywnie wpływać i chorób, w których te leki wypada brać, jest mnóstwo.
Jedną z takich częstszych jest sytuacja, kiedy u mężczyzny zostaje rozpoznana infekcja Helicobacter pylori. To jeden z częstszych pacjentów, który pojawia się w gabinecie u androloga i zadaje pytanie: „Panie doktorze, bo ja tu dostałem mnóstwo leków od gastrologa, który powiedział, że muszę to brać. Pytanie, czy mam to brać, bo się martwię, że tych leków jest dużo i to może negatywnie wpłynąć na płodność”. Ta obawa czy zatrzymanie się na chwilę, zastanowienie, ma sens. Tylko z drugiej strony wiemy, że mamy gdzieś tkwiącą w męskim organizmie infekcję. Ona sama w sobie przewlekle może powodować być może nie taki bezpośredni, uchwytny, łatwy do pokazania związek z męską płodnością, ale uważam, że jeżeli ktoś ma chorobę taką czy inną, to należy rozsądnie, ale podejść do leczenia. Jest ryzyko, może nie w sposób bezpośredni, że wpłynie to na płodność.
Wpływ przeziębienia na męska płodność
Dr Łukasz Kupis: Z przeziębieniami sprawa jest dużo łatwiejsza, bo mieliśmy chociażby przez ostatnie lata i do tej pory nawracający temat COVID-19. Dla andrologów była to kolejna dość silna, poważna, nadal choroba ogólnoustrojowa, wirusowa i widzieliśmy też jej negatywny wpływ na męską płodność. Były bardzo duże objawy ze względu na powinowactwo receptorów, do których wirus COVID-19 lubił się przyczepiać. A tych receptorów, jak się okazuje, jest również sporo w obrębie męskiego układu. Ostatecznie okazuje się, przynajmniej tak do tej pory pokazują badania, że ten negatywny wpływ na męską płodność był podobny jak w przypadku wielu innych chorób, jak np. grypa – podobny mechanizm. I tak samo wpływały one na męską płodność. Po wyleczeniu się i prawidłowym zareagowaniu wracała ona do swoich wartości wyjściowych.
Gorzej, jeżeli pacjenci byli nieprawidłowo leczeni, jeśli faktycznie ta choroba mocno negatywnie wpłynęła na ich ogólny stan zdrowia, bo źle sobie z nią poradzili. Wtedy ta płodność też może być słabsza, ale to nie ze względu na chorobę samą w sobie, tylko na to, jak organizm sobie z nią poradził.
W związku z czym wszystko z głową i rozsądnie, ale jestem za tym, że jeżeli trzeba, to te leki przyjmować. Tak samo antybiotyki. Jeśli jest postawione rozpoznanie choroby, która wymaga leczenia antybiotykami, to nie należy się specjalnie długo zastanawiać, czy je bierzemy, czy nie. Bo jeżeli choroba, mówiąc kolokwialnie, się rozkręci i będzie trwała dużo dłużej, to na pewno wywoła być może zdecydowanie dłuższe i negatywne skutki w męskim organizmie, również w zakresie układu płodnościowego. Jeśli jest powód, to brać. Rozsądnie, z głową, ale jak najbardziej tak.
Czy po przeziębieniu trzeba poczekać ze staraniami?
Ania: Czy para, która przechodzi przeziębienie – do nas takie pytania często też trafiają – musi odwlec starania i poczekać trzy miesiące, aż parametry nasienia będą miały szansę się podbudować? Czy taka para w okresach chorób może starać się o dziecko?
Dr Łukasz Kupis: Pytanie jest mocno podchwytliwe. Wiemy, że te trzy miesiące wzięły się z tego, że linia produkcyjna plemników trwa około 80 dni, czyli w uproszczeniu trzy miesiące. Oczywiście należałoby powiedzieć, że jeżeli był w tym czasie jakiś epizod – już nieważne czego, powiedzmy, że była to choroba, która mogłaby potencjalnie wpłynąć na ilość i jakość plemników – to wiadomo, że to się tak naturalnie w głowie układa, że może warto odczekać. Bo jednak te plemniki mogą być gorsze, obarczone większym ryzykiem błędów. Ale z drugiej strony, jeżeli mielibyśmy do tego w ten sposób podchodzić, to tak na zdrowy rozsądek większość mężczyzn praktycznie byłaby w sposób ciągły wyłączona z możliwości starania się o potomstwo. Wystarczy jakieś przeziębienie, a tak duże obawy będą powodowały praktycznie wyłączenie z okazji do starania się o potomstwo. Wydaje mi się, że chyba… Zdrowy rozsądek.
Rozmawialiśmy przed chwilą – morfologia, bardzo dużo błędów z założenia, 96 procent plemników jest z założenia nieprawidłowych. A jakoś jednak te ciąże udaje się uzyskiwać. Jakoś partnerki tych mężczyzn zachodzą w ciążę, rodzą zdrowe dzieci. Rozumuję to w ten sposób i chyba jest to niezłe podejście, że trzeba pamiętać, że pewne mechanizmy – po pierwsze: selekcja, po drugie: mechanizmy naprawcze – w naszych organizmach, szczególnie kobiecych w tym wypadku, istnieją. Jeżeli ktoś był ciężko chory (oczywiście nie ma definicji, gdzie jest granica) to być może bym się zastanowił, czy nie dać sobie chwili i nie odsapnąć. Niech się ten organizm zregeneruje. Ale jeżeli było to przeziębienie – bez przesady. Wydaje mi się, że można utrzymać swoje starania, bo szkoda czasu. Czekanie mogłoby się bardzo przedłużyć.
Sukces pomimo beznadziejnej sytuacji
Ania: Czy w pana karierze przypomina pan sobie takie parametry nasienia, przy których pojawiła się ciąża naturalna i które zaskoczyły samego pana doktora?
Dr Łukasz Kupis: Tak, oczywiście. Regularnie. Dlatego wraz z doświadczeniem, które cały czas mi płynie, tym bardziej jestem ostrożny w takiej interpretacji zero-jedynkowej. Wielokrotnie zdarzali mi się pacjenci, którzy teoretycznie nie powinni zostać w sposób naturalny ojcami, bo te parametry były takie… Wiadomo, jeżeli brakuje ich wiele w jakości nasienia względem norm, które są narzucane, to zawsze namawiamy, jasne – proszę się starać. Ale czasami zjawiają się u androloga mężczyźni, których parametry są takie, że trudno uwierzyć, że coś z tego może się naturalnie wydarzyć. Ale się wydarza. Dlatego nauczyłem się i uczę się cały czas zapraszać mocno swoich pacjentów do rozmowy i podejmowania decyzji.
Nigdy nie powiedziałem pacjentowi, że absolutnie się nie da, że z takimi parametrami proszę sobie odpuścić, bo to kompletnie nie ma sensu. Zawsze podczas konsultacji powinno paść sformułowanie: co pan albo najlepiej co państwo w ogóle byście chcieli? Jaki jest wasz pomysł na dalsze działania po tym, co usłyszeliście, co widzimy w badaniach, po tym, co już było konsultowane czy co słyszeliście np. od strony ginekologicznej? Jaka jest wasza opinia? Tak naprawdę zawsze można pójść dowolną ścieżką. Tylko wtedy, kiedy pacjent ma poczucie, że robi to, na co trochę ma ochotę, i nie czuje się zmuszany do żadnych narzucanych rozwiązań, myślę, że odnosi w swoim mniemaniu największy sukces.
W gabinecie u androloga
Dr Łukasz Kupis: Zawsze można pacjentowi czy parze zaproponować rozród wspomagany, którego skuteczność też wiemy, że wcale nie jest tak dokonała, jakbyśmy sobie wszyscy życzyli. Taka droga, którą by się proponowało kroczyć, też nie jest drogą doskonałą, idealną. Bardzo dużo zajmuję się chirurgicznym wsparciem pacjentów andrologicznie i też wiele z tych procedur jest bardzo fajnych. Jak się patrzy w statystyki, to ich skuteczność jest bardzo fajna. Ale też są przypadki, gdzie na tę płodność nie ma się wpływu. Nie wolno też podejmować decyzji np. o wsparciu chirurgicznym pacjenta za niego. Bo można się dać zaskoczyć.
Tak że generalnie nie ma chyba takiego systemu zero-jedynkowego. Nie ma takiej sytuacji, kiedy można powiedzieć, że nie ma takich parametrów, przy których można powiedzieć, że absolutnie nie. Statystyki są, ale jak wiemy, tworzy się je bardzo wdzięcznie, zwłaszcza jeśli ktoś je dobrze wyznaje, to naprawdę jest to taka bardzo elastyczna dziedzina matematyki.
Ania: Dziękuję bardzo.
Zosia: Za zaspokojenie ciekawości Aniusi i pewnie wielu odbiorców.
Nadmiar aktywności a jakość nasienia
Zosia: Doktorze, a jak jest z przetrenowaniem? Czy ono wpływa negatywnie na jakość nasienia?
Dr Łukasz Kupis: Tak, jest takie ryzyko. Oczywiście nie zawsze i nie u każdego, ale generalnie nadmiar sportu też może zaszkodzić. To jest dość duży wysiłek dla organizmu i jego dość duże zużycie. Oczywiście zachęcamy zawsze do aktywności fizycznej, ale należy pamiętać, że przesadzić również można, szczególnie kiedy zabraknie czasu na regenerację. To zarówno, jeśli chodzi o nawodnienie czy odpowiednią podaż kaloryczną, jak i skład diety w ogóle, jeżeli mamy do czynienia ze sportowcami czy półprofesjonalnym podejściem.
Intensywność treningów – też można przesadzić. Od pewnego momentu z jednej strony układ hormonalny może nam się zacząć tutaj rozjeżdżać, mówiąc wprost. Z drugiej strony ta płodność również częściowo w tym mechanizmie może słabnąć. Jest to też moment, kiedy organizm nie do końca wie, co tak naprawdę się dzieje. A jeżeli jest tak duże jego zużycie, to będzie przekierowywał wszystkie swoje zapasy i siły, żeby te bardziej podstawowe systemy utrzymać w najlepszej kondycji. Płodność w tym wypadku będzie spadała na dalszą pozycję, w związku z czym może ucierpieć. Tu znowu z głową.
Zdarzało mi się, rzadko oczywiście, namawiać swoich pacjentów, żeby nieco zredukowali dawkę treningów w skali tygodniowej czy ich intensywność, żeby nie przesadzić.
Niedobór testosteronu
Ania: A czy niski testosteron i trening są ze sobą powiązane?
Dr Łukasz Kupis: W pewnym sensie tak. Pytanie, o co tak naprawdę nam chodzi. Aktywność fizyczna powinna dążyć do tego, żeby poziom testosteronu poprawiać. Tu zbyt intensywny wysiłek może ten układ hormonalny rozjechać, ale zdroworozsądkowo do poprawy poziomu testosteronu, czyli męskiego hormonu, powinien dążyć. Aczkolwiek pamiętajmy, że wielokrotnie spotykam w gabinecie u androloga mężczyzn, którzy mają świetną kondycję, świetną posturę, budowę ciała, a przynoszą swoje wyniki badań, poziom testosteronu oznaczony we krwi i jest on zaskakująco słaby, nawet dla nich. „Kurczę, panie doktorze, myślałem, że się świetnie prowadzę. Naczytałem się, że jak się będę świetnie prowadził, to m.in. ten hormon, tak potrzebny, żeby dobrze funkcjonować, długo żyć w tak dobrej formie, będę miał na dobrym poziomie, a tu zaskoczenie”. Tak, wielokrotnie te konfiguracje nie muszą iść równolegle.
To jest tak samo jak z niepłodnością. Nie widzimy często u mężczyzny żadnych typowych objawów dla niższej, gorszej płodności. Z testosteronem u części z tych mężczyzn będą widoczne objawy tzw. hipogonadyzmu, ale czasami są one tak subtelne albo tak powoli się wgryzają w ten męski schemat dnia codziennego, że dla nich są niezauważalne. I dopiero w toku oceny płodności oznacza się rutynowo m.in. testosteron, a także inne rzeczy, ale powiedzmy, że ten testosteron jest jednym z główniejszych, ważniejszych hormonów. I jak zaczyna się zadawać mężczyźnie pytania o pewne typowe dla hipogonadyzmu objawy, to faktycznie zaczyna mówić, że u niego też tak jest.
Rola testosteronu
Dr Łukasz Kupis: To duży temat, ale fajnie jest na testosteron spojrzeć nieco szerzej. Szczęśliwie on już trochę wychodzi z tej siłowni, z takiego poczucia, że to hormon tylko związany z tężyzną fizyczną, budową ciała itd. Wielu mężczyzn zaczyna dostrzegać, bo mówi się o tym wreszcie trochę więcej, że testosteron to też hormon, który może powodować stabilizację nastroju, lepszy napęd, lepszą regenerację, lepszą jakość snu, lepszy metabolizm, mniejsze ryzyko cukrzycy, miażdżycy, a w związku z tym idących za tym epizodów wieńcowych, czyli – w dużym uproszczeniu – zawałów. Więc jak zaczyna się z tym pacjentem rozmawiać, to fajnie mieć to na dobrym poziomie. To już nie jest tylko wymyślanie, że ja teraz robię karierę na siłowni, tylko chcę dobrze, długo i w fajnej kondycji funkcjonować.
Testosteron jest w ogóle ciekawym zagadnieniem. Przy płodności pojawia się naturalnie, bo jego prawidłowy poziom, wracając do startu tego pytania, powinien być u mężczyzny, który chce mieć płodność na dobrym poziomie. Zdarza się, że hipogonadyzm sam w sobie jest również przyczyną gorszej płodności. Do niego można oczywiście doprowadzić się na różne sposoby. Czasami jest on nam pisany niski, bo mniej więcej 15–20 procent mężczyzn trzydziestoparoletnich ma już niski poziom testosteronu, więc wcale nie tak mało. Ale spora grupa z nich pracuje na ten niski testosteron, mówiąc krótko. Tu znowu – aktywność fizyczna, której z reguły nie ma, styl życia od diety poczynając, plus używki, jakość snu itd. Zaczynamy rozmawiać znowu szeroko.
Poziom testosteronu a diagnostyka
Ania: Czy testosteron powinien być w granicach normy, czy pomimo że on jest w granicach… Jak to wygląda od strony diagnostycznej: czy on wykracza poza te normy, czyli jest poniżej, czy mieścimy się w widełkach, ale blisko dolnej granicy – czy ma to znaczenie w diagnostyce?
Dr Łukasz Kupis: Są dwa czy trzy aspekty tego tematu. Widełki są, jeśli chodzi o testosteron, bardzo szerokie. Ta rozpiętość jest bardzo duża. Jeżeli ten poziom jest bardzo niski, ale nie idzie za nim żaden dodatkowy argument, to jego suplementację czy poprawianie trzeba potraktować bardzo na spokojnie. Bo wtedy zaczyna się rozmowa na temat długości i jakości życia, prewencji różnych wydarzeń, które mogą mieć miejsce w męskim organizmie po wielu latach życia w takim deficycie.
Ale jeżeli za oznaczeniem testosteronu idzie jakiś argument, tzn. samopoczucie albo niepłodność, to jest to już dobry argument do tego, żeby zacząć go wyrównywać. Oczywiście jak – to jest rozmowa znowu na temat indywidualnej konfiguracji. Jeżeli mam pacjentów, którzy mają testosteron w normie, ale bliżej dolnej granicy, to też jest to powód do dobrej rozmowy i przemyślenia czy zastanowienia się wspólnie, czy nie spróbować (zależy oczywiście, jakie argumenty poda mężczyzna) go jednak poprawić. Zawsze: diagnostyka, szersze spojrzenie na hormony, USG jąder, badanie fizykalne pacjenta, drugi pomiar (to też z reguły jest standardem, żeby jeszcze raz testosteron w jakimś odstępie czasu oznaczyć) – i rozmawiamy. Bo jeżeli są powody, to warto je wziąć pod uwagę. I nawet przy tzw. dobrym poziomie testosteronu warto zastanowić się, czy nie spróbować na niego pozytywnie wpłynąć po to, żeby pewne rzeczy się wyrównały.
W niepłodności absolutnie hormony na czele z testosteronem są jednym z ciekawszych punktów zaczepienia przy wdrażaniu np. farmakoterapii czy innych ruchów.
Trzymanie nóg w górze po stosunku – czy to ma sens?
Zosia: Ukontentowana jesteś? Anna dzisiaj sypie pytaniami jak z rękawa.
Dr Łukasz Kupis: I mam wrażenie, że są trudniejsze niż poprzednie.
Zosia: One są w ogóle nieautoryzowane. Aniusia sobie leci – a może pan doktor da radę. (śmiech)
Dr Łukasz Kupis: Działam w tym locie i zastanawiam się, jak tu innym też zgotować poranek. Trudne, takie nieoczywiste, ale…
Ania: Próbuję się wczuć w rolę osoby, która się pierwszy czy drugi raz spotyka z tym tematem. Myślę więc, że to pojawia się w ich głowach i szukają odpowiedzi na takie pytania, a nie mają gdzie ich zadać.
Zosia: Mamy dużo pytań. One się pojawiają często u nas w kontekście tego, czy jest sens i czy warto po stosunku podkładać pod pupę partnerki poduszkę albo trzymać nogi w górze. Czy to jest gdzieś udowodnione w badaniach, że zwiększa to szansę na zapłodnienie?
Dr Łukasz Kupis: Odpowiedź powinna chyba głównie płynąć ze strony ginekologów, bo to oni są bardziej w temacie oczytani. Ja jedyną wiedzę, jaką na ten temat, żeby dobrze odpowiedzieć, mógłbym przytoczyć, mam z tego, co zdarzało mi się doczytywać w badaniach, które skupiały się głównie na inseminacji. Ona jest w ogóle superciekawym tematem pod kątem męskiej niepłodności i bardzo drażliwym. Aczkolwiek tam też były takie rozważania, czy po wykonanej inseminacji pacjentka powinna poleżeć, a jeśli tak, to ile i w jakiej pozycji.
Ja osobiście nie dotarłem nigdy do takich informacji, które by w sposób rzetelny, naukowy mogły dobrze odpowiedzieć na to pytanie. Nie wiem. Ale dlatego, że nigdy nie doczytałem, nie dotarłem do takiej dobrze skonstruowanej wiedzy na ten temat. Nie chciałbym się wypowiadać. Być może ginekolodzy byliby tutaj bardziej kompetentni. Aczkolwiek myślę, że będzie ciężko znaleźć dobrą odpowiedź. Zaszkodzić pewnie nie zaszkodzi. Ciężko sobie wyobrazić, żeby coś takiego miało zaszkodzić.
Czy lubrykanty mogą negatywnie wpływać na nasienie?
Ania: Czy lubrykanty mogą negatywnie wpływać na nasienie? Jeżeli tak, to czy możemy polecić coś, czego para może używać, jeśli ma taką potrzebę?
Dr Łukasz Kupis: Temat jest o tyle ważny, że znowu spojrzę na niego z innej strony. Pytanie, dlaczego pomysł lubrykantów się pojawia. To jest takie spojrzenie, które warto moim zdaniem przynajmniej na chwilę przyjąć. Generalnie preparatów na rynku jest bardzo dużo. Oczywiście żadnej firmy nie polecamy. Ale zawsze będę polecał te – jeżeli są naprawdę potrzebne – które mają mniej dodatków, składników, w pewnym sensie są naturalne i najchętniej na bazie wody. Więc znowu z rozsądkiem i głową.
Ale warto spojrzeć na to też z innej strony, zadając sobie pytanie, dlaczego ten pomysł w ogóle się pojawia. Dlaczego jest takie zapotrzebowanie? Nie chcę tutaj tego źle ocenić czy źle zrozumieć, ale u mnie to zapala taką lampkę, czy nie jest tak, że współżyjemy tylko dlatego, że trzeba, i w ogóle nie ma w tym ani odrobiny chemii, ani odrobiny przyjemności, jaka we współżyciu powinna nam cały czas towarzyszyć. Nieważne, czy to jest staranie się o potomstwo, czy nie. Aczkolwiek wiemy, że z czasem rośnie frustracja, kiedy te niepowodzenia się cały czas zdarzają. I wiemy, że gdzieś tam bardziej to współżycie potrafi być zadaniowe niż tylko dyktowane przyjemnością. Mam wrażenie, z doświadczenia tego, co słyszę u siebie w gabinecie, że właśnie wtedy tego typu pomysły ratujące sytuację się pojawiają.
W gabinecie u androloga – to jeszcze nie koniec
Dr Łukasz Kupis: Ja nie mówię „nie”, absolutnie. Nie chcę też tak być zrozumianym, że jestem przeciwnikiem tego typu rozwiązań. Tylko trzeba zawsze pamiętać, żeby nie pogubić się w tych staraniach o potomstwo. Nie zapomnieć też w mojej ocenie, że żyjemy w społeczeństwie, gdzie w sposób naturalny współżycie kojarzy nam się również z przyjemnością. Jest to świetna okazja do tego, żeby dwoje ludzi było blisko siebie. Dwoje ludzi, którzy chcą być razem, chcą tworzyć rodzinę, chcą ją zakładać i poszerzać. Może trochę uciekamy od głównego pytania. Dla mnie to jest taka szuflada, która się otwiera, kiedy słyszę takie pytania.
Jest to wszystko stworzone po to, aby ten komfort był. Preparatów jest dużo, aczkolwiek polecam te najprostsze i pamiętając o tym, żeby te podstawy cały czas były w głowie.
Ania: Dziękujemy za wysłuchanie naszego podcastu. Dziękujemy za udział naszemu gościowi, którym był dr Łukasz Kupis, androlog, urolog. Podcast ze względu na długość podzielimy na dwie części. Tymczasem dziękujemy za wysłuchanie części pierwszej.
Artykuł #089 – W gabinecie u androloga 2 – cz. 1 pochodzi z serwisu Akademia Płodności.